wtorek, 30 października 2012

"Dinotopia"




Tytuł: Dinotopia
Autor: James Gourney
Wydawnictwo: Baran i Szyszczyński

Moja ocena: 10 - arycydzieło







Książka ta jest obecna w moim życiu od dobrych kilku jeżeli nie kilkunasty lat. Mój tata kupił ją za śmiesznie niską cenę głównie ze względu na obecne w niej niesamowite ilustracje. Już kiedy miałam siedem lat przymierzałam się do tej książki, ale jakoś nigdy nie udawało mi się jej przeczytać. Zawsze podziwiałam obrazki i nie interesował mnie zawarty w książce tekst. Teraz było podobnie, gdyż obrazki mnie nieco rozskupiały.  Widać, że autor jest architektem, ale to akurat z moich własnych doświadczeń.

Książka jest bajeczna, przystępna dla każdego niezależnie od wieku. Bajeczne ilustracje tylko dodają książce klimatu. Podziwiam autora za sam pomysł. Bo oto w dzisiejszych czasach jest nie do pomyślenia, żeby nagle odkryć jakąś wyspę, czy nawet kontynent. Już nie mówiąc o wciąż żyjących dinozaurach.

Autor rozwinął szczegółowo każdy  gatunek dinozaura, każdemu dodał rolę jaką pełnie w społeczeństwie i jak może zostać przez człowieka wykorzystany. Każdemu nadał charakterystyczne cechy wyglądu, charakter i duszę. Co jest pozytywne, to to, że widać iż ludzie nie zawładnęli nad potężnymi bestiami, ale żyją z nimi jak równy z równym, szanują się nawzajem i pomagają. Moim zdaniem jest to coś niezwykłego gdy porównamy przedstawione dinozaury do naszych koni czy innych zwierząt wykorzystywanych w tamtych czasach. Nie przejmowano się czy konik już ma dość, czy nie. Na Dinotopii jest inaczej. Dinotopia jest swojego rodzaju utopią. Jednak bardzo prawdopodobną w swej strukturze społecznej i zwyczajach.

Widać, jaki wpływ na rozwój kultury mieli ludzie - rozbitkowie - lądujący na tej wyspie, czy też raczej ratowane przez delfiny. Na obrazkach i w opisach widnieją elementy starożytnej Grecji, Egiptu, wzbogacone i zmodyfikowane o postacie dinozaurów.

Bardzo żałuję, że nie ma kolejnej części, ponieważ sama chętnie bym się wybrała na taką wyspę i odkrywała krok po kroku każdy jej cali, póki by mi starczyło życia. Niestety (lub stety) autor pozostawia nam niedosyt i nigdy nie będzie nam dane zapoznać się z całą magiczną Dinotopią.

Serdecznie  polecam.

sobota, 27 października 2012

"Cień wiatru"




Tytuł: Cień wiatru
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza SA.

Moja ocena: 10 - arcydzieło







Musiałam chwilę odczekać, aby napisać coś o tej książce, gdyż wywarła ona na mnie niesamowite wrażenie i czasami tak bywa, że trzeba chwilę odpocząć po przeczytaniu dobrej książki. Poukładać sobie w głowie co właściwie było ciekawe, co mniej, a co było magiczne i niewystępujące w żadnej innej. Na te wszystkie rzeczy potrzebowałam około tygodnia. Tuż po przeczytaniu miałam milion myśli i wszystkie chciałam szybko przelać, wszystko się zlewało, za dużo tego było. Niemniej jednak były to bardzo pozytywne "zlewki" całości, co rzadko się zdarza w dzisiejszej literaturze.

Mniej więcej w połowie książki miałam kryzys. Stwierdziłam, że w gruncie rzeczy to historia ma banalną fabułę i nic się nie dzieje. Ot tak chodzi sobie chłopczyk zainspirowany dziełem nieznanego autora i pyta ludzi, czy przypadkiem nie słyszeli o panu Caraxie. Już miałam odłożyć i napisać, że historie krążące wokół tego, iż ta książka jest niezwykła są oklepane i nie mają swego bytu w rzeczywistości. Teraz sądzę, że to mogło być spowodowane tym, że również sam Daniel miał właśnie wtedy kryzys, ponieważ wszystko jakby stanęło w miejscu i ciągle krążył wokół tego samego.

Nagle coś ruszyło. Ujawniły się nowe okoliczności. Już widać światełko w tunelu, że w końcu rozwiąże się tajemnica autora widmo. Już Daniel jest pewny. I co? Ginie jedne z ważniejszych postaci wpadają nam w ręce jej notatki i... i nagle nie dość, że wszystko nabiera sensu i się wyjaśnia, to na dodatek okazuje się, że przez większość czasu chodziliśmy właściwie dookoła prawdy, a właściwie znajdowaliśmy się na rogatkach, jeżeli nie dalej.

Moim zdaniem właśnie to, że nagle okazuje się zupełnie coś innego niż do tej pory ustaliliśmy wespół  z głównymi bohaterami jest może elementem dość popularnym w literaturze, ale gdy ująć to w ładne słowa, dodać elementy tajemnicze, kilka morderstw lub zabójstw, romans, a nawet dwa mamy mieszankę wybuchową, ale bardzo efektowną.

Już nie mówię o tym, że jestem wielką fanką Fermina. Uważam, że tek charyzmatycznej, elokwentnej i fantazyjnej osoby nie ma w żadnej książce. Jego teorie, sposób postrzegania świata i podejście do ludzi jest niesamowite. Gdy rozmawia z ludźmi mam wrażenie, że to on stworzył zasady retoryki i manipulacji ludźmi. Każdego umiał do siebie przekonać. Obawiam się, że mimo iż  uważam się za osobę asertywną i zauważającą w kluczowych momentach chęć drugiej osoby do manipulacji mną, to nie dałabym rady Ferminowi, lub też on dałby mi spokojnie radę i to bez wysiłku.

Niesamowite jest również to, że naprawdę człowiek utożsamia się i "wchodzi" w bohatera. Myśli jak on, czuje to co on, boi się. Nieraz i nie dwa puls mi przyspieszał. Jestem niestety trochę smutna, bo pierwsze sto stron pamiętam jak przez mgłę, gdyż dawno temu zaczęłam czytać tę książkę i już niewiele pamiętam z początku. Jednak nie lubię wracać do tego co już przeczytałam wcześniej, więc czytałam dalej. Nieznajomość początku nie przeszkodziła mi jednak w odbiorze reszty książki.

Bardzo rzadko daję książką 10 punktów, ale tym razem się należało.

Serdecznie polecam. 

środa, 17 października 2012

"Dziady"




Tytuł: Dziady
Autor: Adam Mickiewicz
Wydawnictwo: Greg

Moja ocena: 6 - dobra







 Klasyczna, polska literatura z epoki romantyzmu. Jak wiemy nasz kraj w o czym czasie przechodził poważne problemy polityczne, a również autora nie rozpieszczało życie. Nie lubię lektur szkolnych, podkreślałam to już wiele razy i podkreślę jeszcze raz. Głównie z tego względu, że każą mi je przeczytać, a dla mnie czytanie to bardziej przyjemność niż przymus. A jednak książkę czyta się szybko i lekko.

Dziady (w szczególności trzecia część) pokazują jak trudne było życie w kraju, będącym "pod pantoflem" Rosji oraz opisanego w książce cara. Książka nie jest łatwa. Jest tu wiele aluzji oraz ukrytych znaczeń. Może dlatego właśnie większość osób nie lubi tej książki, bo trzeba się wysilić, żeby ją zrozumieć. Ważną rolę odgrywa tu Gustaw-Konrad-Pielgrzym który wygłasza Małą i Wielką Improwizację odnoszącą się do przyszłych losów Polski. Porównanie naszego kraju do Chrystusa, jak to uczynił w swym widzeniu Ksiądz, który wcześniej odprawił egzorcyzmy na Konradzie, jest moim zdaniem bardzo trafne. Również ukazane tu stosunki jakie panowały ówcześnie na dworze oraz to jak często podlizywano się urzędnikom, by zyskać w ich oczach oraz wyciągnąć z tego korzyści, a jednocześnie gdy tylko nie słyszeli to planowano ich zabójstwo lub morderstwo. Z historiami o patriotach i ich losach trzeba było się kryć po kątach.

Mimo iż jest to lektura, mimo iż "zmusili" mnie do jej przeczytania to sądzę, że jest naprawdę dobra. Nie powaliła mnie, ale uważam, że należy się jej swojego rodzaju szacunek oraz dla samego Adama Mickiewicza, który musiał pisać to wszystko pod cenzurom, a jednak bardzo dokładnie zawarł w książce ówczesną sytuację.

Powiem szczerze, że bardzo trudno było mi napisać recenzję tej pozycji ponieważ czuję, że jest to coś ważnego i nie powinno się o tym mówić, a przeczytać. Jeżeli ktoś ma problemy z głębszą interpretacją polecam wydanie z opracowaniem. Nie chodzi o to, żeby pójść na skróty, ale od razu można dowiedzieć się co dokładnie kryje się między wierszami.

wtorek, 9 października 2012

Termodynamiczne teorie Fermina

Pomimo iż powinnam czytać "Dziady. Część III" nie mogłam się powstrzymać by znów nie zajrzeć do tej pięknej książki jaką jest "Cień Wiatru". Dziś już przeczytałam około stu stron, jako że się rozchorowałam i musiałam zostać w domu.

A piszę o tym dlatego, że spodobał mi się szczególnie pewien fragment, a dokładnie całe dwie strony, na których prowadzona jest konwersacja między Danielem i Fermin'em dotycząca kobiet i mężczyzn. Muszę przyznać, że lubię poznawać ten charakterystyczny, lekko szowinistyczny, punkt widzenia większości mężczyzn, gdyż czasami ich uwagi są naprawdę trafne i często bardziej mnie bawi ich sposób postrzegania świata niż denerwuje sama uwaga.

Wracając do tematu. Chciałam tu przytoczyć tylko fragmenty tej rozmowy, w których Fermin opisuje (na podstawie rozważań Freud'a) cechy kobiet oraz jednocześnie mężczyzn. Całość można znaleźć na stronach 144 - 145.

"- [...] Jak wywodzi nam Freud, kobieta pragnie czegoś wręcz przeciwnego, niż myśli lub mówi, co, jak dobrze się temu przyjrzeć, nie jest w cale czymś przerażającym, jeśli zważyć, że mężczyzna, jak wywodzą nasi rodzimi uczeni w piśmie, ulega z kolei dyktatowi swego narządu rozrodczego lub trawiennego.
- [...] Był całus, czy nie było całusa?
- Panie Danielu, proszę mnie nie obrażać. Przypominam, że rozmawia pan z absolutnym profesjonalistą w dziedzinie uwodzenia, a te całusy i buziuchny są dla amatorów i pantoflarzy dyletantów. Kobietę tak naprawdę zdobywa się pomału. Wszystko jest kwestią psychologii, jak przeprowadzenie walki z bykiem. [...] Rzecz w tym, że mężczyzna, że znów wrócę do Freud'a, by posłużyć się metaforą, rozgrzewa się jak żarówka: trzask prask i już jest rozżarzony do czerwoności, i kolejne trzask prask lub pstryk, jak kto woli, i w sekundę jest sopel lodu. Płeć niewieścia zaś, i to naukowo dowiedzione, rozgrzewa się jak ruszt, rozumiemy się? Powolutku, pomalutku, na wolnym ogniu, jak dobra escudella. Ale gdy się już rozgrzeje, która by to zatrzymała. [...] To, co dobre, każe na siebie czekać. Nie brakuje kogucików, którym się wydaje, że jeśli położy rękę na babskim tyłku, a baba nie protestuje, to już ją ma. Nowicjusze. Serce niewiasty to labirynt subtelności, stanowiący wyzwanie dla szulerskiego umysłu prostackiego samca. Jeśli chce pan zdobyć kobietę, musi pan zacząć myśleć jak ona, a rzecz pierwsza to zdobycie jej duszy. Cała zaś reszta, owo słodkie i miękkie odurzenie, które rozum odbiera i prawość, przychodzi samo. [...]
- Fermin, jest pan poetą.
- [...] Nie, [...] gdyż poezja kłamie, choć ładnie to czyni.[...]"

Nieświadomie w trakcie czytania uśmiechałam się do książki i nie omieszkałam od razu przytoczyć tych fragmentów kilku osobom. Sądzę, że Fermin, który nie wiadomo skąd się wziął, mimo iż jest trochę wyrachowany umie tak wszystko ubrać w słowa,  że brzmi dobrze i naprawdę trafia w punkt. Oczywiście zachęcam do przeczytania całego dialogu, bo naprawdę jest moim zdaniem świetny.

Na dołączonym zdjęciu znajduje się moja ukochana zakładka, którą otrzymałam jakiś czas temu dzięki kodowi dołączonemu do biuletynu Weltbildu, który mi przesyłają.


Jesienny stosik


Mój stosik na październik (i prawdopodobnie większą część listopada, bo mam dużo w szkole) przedstawia się następująco:


"Chrzest Ognia"
Andrzej Sapkowski
- Jakoś tak zawsze się układało, że nigdy nie przeczytałam całej sadze o Wiedźminie. Zawsze znajduje się coś innego i jest to dla mnie jak niekończąca się opowieść -

"Dziady. Część III"
Adam Miskiewicz
- Niestety są też takie książki, które należy przeczytać, bo szkoła każe. Wiem, że nie powinnam oceniać książek zanim je przeczytam, ale zawsze mam jakiś taki wewnętrzny hamulec kiedy przychodzi do lektur szkolnych... -

"Xavras Wyżryn i inne fikcje narodowe"
Jacek Dukaj
- Kolejna pozycja Dukaja, już zaczęłam i mam za sobą kilkadziesiąt stron i zapowiada się naprawdę obiecująco -

"Cień Wiatru"
Carlos Ruiz Zafon
- Kolejna książka, którą czytam całe życie i nigdy nie mogę skończyć. Powieść jest wciągająca i już nie mogę się doczekać, kiedy poznam jej ciąg dalszy -

"Cmentarz w Pradze"
Umberto Eco
- Książka pierwotnie należała do mojej mamy, ale ona jakoś nie miała czasu ani sposobności jej przeczytać, więc przeszła w moje ręce. Mam nadzieję, że się nie rozczaruję, bo słyszałam już różne opinie na temat tej książki -


Tak mniej więcej będzie wyglądała moja jesienna lektura, acz może dojść kilka za sprawą szkoły, ale po za tym nie spodziewam się niczego nowego. No chyba, ze wykończę stosik wcześniej, w co raczej wątpię.

poniedziałek, 8 października 2012

"Smok Jego Królewskiej Mości"




Tytuł: Smok Jego Królewskiej Mości
Autor: Naomi Novik
Wydawnictwo: Dom wydawniczy REBIS

Moja ocena: 9 - wybitna







Zdecydowanie tego potrzebowałam. Po męczącym miesiącu i kilku lekturach szkolnych, gdzie na każdym kroku musisz się zastanawiać, czy aby o to cię nie zapytają na maturze.

Przyznam, że książkę kupiłam jeszcze chyba w podstawówce lub na początku gimnazjum i zawsze zwlekałam z jej przeczytanie, chociaż teraz tego zupełnie nie rozumiem. Książka wciągnęła mnie natychmiast, chociaż pierwsze cztery rozdziały pamiętam jak przez mgłę. Mimo, że na początku wydaje się ot taka nic nie znacząca fabuła i o takie nic nie znaczące życie awiatora oraz jego smoka zdobytego tak czy inaczej (nie mam zamiaru spoilerować). Ale potem akcja nabiera tempa, by znów po chwili opaść i wciągnąć czytelnika kilka stron później, aby nareszcie na końcu książki osiągnąć apogeum i przedstawić niesamowicie ze szczegółami bitwę powietrzną, w której biorą udział dzielne smoki i ich niemniej dzielne załogi oraz rozsądni - czasem niepoprawni, czego dowiadujemy się z ich codziennego życia - kapitanowie.

Naomi Novik wprowadza nas w świat niemalże równoległy, trochę cofnięty w przeszłość, jednakże pomimo tego paralelizmu nie utopijny. Mamy wojnę, mamy Napoleona mamy też nieśmiertelną Wielką Brytanię. Różnica polega na tym, że oba kraje posiadają nam dzisiaj - i w przeszłości również - niedostępną, a okazuje się, że przydatną brań jaką są smoki. Autorka ze szczegółami opracowała wygląd każdego smoka, jego zalety i wady oraz znaczące różnice między poszczególnymi rasami, jak również iż rzeczywistą użyteczność w walce z wrogiem.

Mogłabym tak jeszcze długo się rozpisywać nad zaletami, ale sądzę, że lepszym sposobem na stwierdzenie czy moje słowa są prawdą jest przeczytanie książki. Jest lekka, szybko się czyta, wciąga i rozluźnia. Czego więcej chcieć od książki?

"Rakietowe Szlaki Tom I"




Tytuł: Rakietowe Szlaki. Tom I
Seria: Antologia klasycznej SF (Tom 1/7)
Autor: opracowanie zbiorowe
Wydawnictwo: Solaris

Moja ocena: 8 - rewelacyjna






Na początku chciał ocenić każde opowiadanie po kolei i wyliczyć średnią arytmetyczną. Ale nie na tym polega ocenianie książki. Jest antologia klasycznej SF. SF ma to do siebie, że albo się to kocha, albo nienawidzi. Ja - stety, niestety - należę do tych pierwszych. Pomysł na zebranie opowiadań autorów, których właściwie nawet nie mam prawa pamiętać ze względu na mój wiek, jest wybitny.

Lech Jęmczyk wybrał do pierwszego tomu antologii naprawdę dobre pozycje. Jedne bawią, inne dają do myślenia, jest nawet jedno opowiadanie po którym wciąż mam ciarki na plecach. Jest też kilka z kontekstem historycznym. Trochę takich, których nie umiem do końca sklasyfikować. Jest nawet jedno o Japonii.

Moim zdaniem każdy znajdzie coś dla siebie. Nie trzeba czytać wszystkich, bo wiadomo, że niektóre mogą wydawać się nudne lub ciężkie do przejścia. Ja przeczytałam wszystkie i nie żałuję. Była to naprawdę dobra lektura i już przymierzam się do kolejnych tomów, które stoją w mojej biblioteczce.

"Cierpienia młodego Wertera"


Tytuł: Cierpienie młodego Wertera
Autor:











Wiadomo jakie większość osób ma podejście do lektur szkolnych. Niestety - aż wstyd się przyznać - należę do osób, które "z automatu" są na nie, gdy ktoś je przymusza do przeczytania danej książki i gdzieś tam, z tyłu głowy cały czas stresujesz się, bo może akurat o ten fragment zapytają cię na kartkówce. Masz określony czas by przeczytać książkę i zawsze -jakimś dziwnym trafem - zaczynasz ją czytać zbyt późno i znów szybko, byle tylko zdążyć siedzisz po nocach czytając... nie męcząc się z tą nieszczęsnym, Bogu ducha winnym skrawkiem papieru (oby Bóg wybaczył mi, że tak nazwałam książkę!)

I mimo wszystkiego co powyżej napisałam... Jestem zadowolona z książki. Nie powiem, żeby mnie porwała, bo od połowy książki modliłam się, aby Werter umarł, bo już chciałam go skończyć. Ale za to sam koniec mnie mile zaskoczył. Och, proszę nie uważać mnie za okrutną, gdyż podobała mi się śmierć biednego, młodego, nieszczęśliwie zakochanego mężczyzny! Na Boga! Nie. Spodobał mi się sposób, język i cała atmosfera w jaką autor wprowadza czytelnika.

Koniec poruszył mną dogłębnie. Gdy czytając, że biedy chłopak posłał gońca po pistolet już wiedziałam jak to się skończy. Ale to, że biedak nie strzeli prawidłowo i potem przez kolejne 6 godzin umierał w katuszach w samotności, a kolejne 6 przy ludziach z jego otoczenia. Co mnie jeszcze bardziej zasmuciło, to to, że młodzi chłopcy na łożu śmierci całowali go, a nie jego upragniona Lotta.

Książka z początku ciężka, ale pod koniec nieco zmienia charakter i moim zdaniem mimo wszystko powinniśmy ją przeczytać.

Pierwsza

Witam, postanowiłam, że będę oceniać książki przeczytane przez moją skromną osobę. O gustach się nie dyskutuję, więc proszę o uszanowanie mojego. Dla mnie nie jest ważne, czy dany gatunek, autor, tytuł wnosi coś do współczesnej literatury. Jestem typowym ścisłowcem i moim zdaniem książka ma mnie zrelaksować, oderwać myśli od codzienności i problemów dnia dzisiejszego.

Zachęcam również do wyrażania własnych opinii, które chętnie wezmę pod uwagę. Jak również nigdy nie krytykuję ludzi, którzy mają inne poglądy niż ja, a wiem, że mogą mieć rację. No chyba, że ktoś ewidentnie gada głupoty, ale to już kwestia drugoplanowa.

Zapraszam do odwiedzenia mojej biblioteczki na serwisie LubimyCzytać.pl, gdzie zwykle najpierw pojawiają się nowinki, co właśnie przeczytałam oraz archiwalne recenzje. Postanowiłam również zacząć wystawianie recenzji od lektur przeczytanych w tym roku (czyli w moim przypadku jest to termin od 31.08 bieżącego roku do 1.09 następnego roku).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...