czwartek, 20 grudnia 2012

"Elantris"




Tytuł: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: MAG

Moja ocena: 10 - arcydzieło






Tak bardzo chciałabym napisać tę opinię w miarę spokojnie, ale nie jestem w stanie. Ręce mi się trzęsą i targają mną tak niesamowite emocje! Czuję radość, strach, rozżalenie, smutek i wiele wiele więcej!

Natrafiłam na tę książkę, można powiedzieć, przypadkiem. Pana Sandersona znam głównie z opowieści "Mistborn", którą nabyłam dwa lata temu w Anglii. Szukałam w bibliotece publicznej czy mają cokolwiek tegoż autora i bach! mamy "Elantris". Już po samym tytule byłam pewna, że książka przypadnie mi do gustu, gdy zobaczyłam okładkę nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę czytać. Stety, niestety należę do osób, które oceniają książki po okładce.

"Elantris" jest jak miła, świeża bryza, która wkradła się do światowej fantastyki by przynieść orzeźwienie. Wszystko tu jest nowe, świeże i niespotykane w żadnej innej książce. Postaci są bardzo realistyczne, szybko się z nimi zżyłam. Autor błyskawicznie przenosi nas do miasta Kae, obecnej stolicy zbudowanej pod ruinami niegdyś pięknego Elantris. Szybko uczy nas nowych słów, krótko, acz treściwie przedstawia nam każdy z narodów żyjący na planecie oraz sytuacje polityczną. Nie lubię wątków politycznych w powieściach fantasy, ale ten tutaj odgrywał niesamowicie ważną rolę i bardzo mnie zaciekawił.

Sule, nie ważne o czym się pisze, ale jak to się przedstawi. Kolo?

Czuję niesamowity smutek. Musiałam zostawić Elantris, teraz kiedy już zaczęło się tak dobrze układać, a przecież byłam tam w tych najtrudniejszych momentach! Tak bardzo chciałabym zostać tam jeszcze chociaż jeden dzień, pooglądać odbudowane Elantris i jej mieszkańców, już nie znienawidzone przez ludność Arelonu potwory. Dlaczego nie dostałam tej możliwości? Dlaczego musiałam ostatnie sto pięćdziesiąt stron zmęczyć w dwie godziny i nie zostawiłam sobie tego na kilka dni, by dawkować sobie ostatnie wydarzenia? To wszystko zdarzyło się tak szybko, tyle na raz się działo, a teraz... teraz pozostaje mi jedynie Elantris jakie poznałam, pozostawione gdzieś w odmętach pamięci... Już nigdy nie spotkam Raodena i Sarene. Nie dowiem się jak im się układa, nigdy już nie usłyszę pesymistycznych uwag Galladona... Tak, jestem bardzo smutna.

Pan Sanderson sprawił naprawdę duży prezent na gwiazdkę, gdyż mogłam przeczytać tę książkę. Jest to jedna z niewielu książek, która wywołała u mnie aż takie emocje i chyba jeszcze z żadną tak mocno się nie zżyłam. Do zobaczenia Elantris. Do zobaczenie Arelonie. Do zobaczenie Raodenie i Sarene. Mam nadzieję, że nie było to nasze ostatnie spotkanie.

Serdecznie polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...