sobota, 4 kwietnia 2015

"Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1"




Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu. Tom 1
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 545
ISBN: 9788375746068

Moja ocena: 10 - arcydzieło




Tegoroczny Pyrkon zbliża się nieubłaganie, a jednym z szacownych gości będzie nie kto inny, a sam Jarosław Grzędowicz. Nie przeczę, że przeczytałam cały cykl "Pana Lodowego Ogrodu", ale wstyd się przyznać, bo niewiele pamiętam biorąc pod uwagę, że czytałam wszystkie tomy od czterech do dwóch lat temu! Jak się okazało, rzeczywiście dużo pozapominałam.

Ostatnimi czasy udało mi się przeczytać również inną powieść, a właściwie to zbiór opowiadań tego autora. "Wypychacz Zwierząt" przypomniał mi jak świetnym pisarzem jest Pan Grzędowicz, a ponownie przeczytany pierwszy tom Pana Lodowego Ogrodu jedynie utwierdził w tym przekonaniu. Sposób narracji może być uciążliwy i kilka razy dyskutowałam nawet na ten temat z przyjaciółką. Nie pasowała jej zmiana osoby podczas opowieści Vuko, ponieważ uważała, że jest to nieco denerwujące i rozskupiające, kiedy w jednym rozdziale mamy dwie formy narracji. Cóż, moim zdaniem jest to zrobione na tyle dobrze, że nie można tu się za bardzo przyczepić, a jedynie zrobić ukłon w stronę autora za bardzo zgrabną i, moim zdaniem, udaną żonglerkę narracją. Kolejną sprawą są dwie historie opisywane równolegle, naprzemiennie rozdziałami. Innymi słowy: dwie opowieści w jednej książce. Czytałam już kilka tego typu powieści, niestety jednak ten sposób prowadzenia książki nigdy mi się nie podobał,ale tu znów punkt na korzyść Jarosława Grzędowicza - robi to bardzo dobrze, prawdopodobnie dlatego, że przerywa rozdziały w odpowiednim momencie. 

Czy coś się zmieniło w odbiorze lektury podczas ponownego jej czytania? Cóż, nawet bardzo dużo. Wielu rzeczy nie pamiętałam, ale kiedy zaczynałam czytać to ciągle była we mnie taka ekscytacja, nieco odmienna od tej, że ktoś nam zaspojleruje koniec, bo wiem co się stanie, ale nie zniechęca mnie to do dalszego czytania, a wręcz przeciwnie. Przypominam sobie - bo siłą rzeczy lepiej pamiętam późniejsze tomy - dlaczego tak, a nie inaczej się stało i z czego to wynikało. Po za tym, co ciekawe, większość... "obrazów", które pojawiają się w mojej głowie, gdy wspominam "Pana Lodowego Ogrodu" są właśnie z pierwszego tomu. Po za tym, pamiętam, że zagadka krabów, a właściwie jej rozwiązanie jakoś bardziej mną wstrząsnęło za pierwszym razem, niż za drugim. W ogóle nie pamiętałam Żmijowego Gardła i tamtejszych wydarzeń. Te bardziej..."przełomowe" i ważne momenty jednak dobrze utkwiły w mojej głowie.

Nie będę już oceniała sposobu kreowania postaci, tworzenia świata przedstawionego oraz tego typu elementów powieści, ponieważ są one na tyle dobrze (może nie bezbłędnie, ale dobrze) zrobione, że szkoda na to mojego i Waszego czasu. Lepiej spędzić go na czytaniu. Na czytaniu na przykład "Pana Lodowego Ogrodu". Jeżeli wybieracie się na Pyrkon i czytaliście książki innych autorów, który tam się pojawią, to zachęcam również do przeczytania chociaż pierwszego tomu (wielokrotnie nagrodzonego) tego cyklu, bo warto. Warto zapoznać się chociaż z tym autorem, bo moim skromnym zdaniem, zrobił przez te wszystkie lata ogromną konkurencję chociażby Sapkowskiemu, a już nie mówię, o bardzo wysoko podniesionej poprzeczce wobec innych pisarzy, nie tylko z wydawnictwa "Fabryki Słów", ale z całej Polski.

Serdecznie polecam.

sobota, 21 marca 2015

"Time Killers"


Tytuł: Time Killers 
Autor: Kazue Kato
Wydawnictwo: Waneko
Liczba stron: 236
ISBN: 9788363769505

Moja ocena: 8 - rewelacyjna




Poszłam do Empiku z nadzieją kupienia dziesiątego tomu "Ao no exorcist", bo miał wyjść dwudziestego marca. Cóż, Empik mnie zawiódł, Kazue Kato - nie. Usilnie próbując znaleźć nakład ostatniego tomu natknęłam się tę mangę. Hmm... Coś postaci z okładki mi przypominają... i ta kreska... Kazue Kato... brzmi znajomo... A! Już wiem! Cóż, po tak ciężkim toku myślenia doszło do mnie, że autorka mojej ulubionej mangi wydała tomik ze swoimi starszymi opowiadaniami, zanim zaczęła zajmować się "Ao no exorcist". I jak?

I fajnie. Lubię takie wydania, szczególnie, że z ostatnich stron dowiadujemy się, że opowiadania szły chronologicznie. Pierwsze narysowała mając 19 lat i dostała za nie nagrodę. Tak to się zaczęło i szło raz lepiej, raz gorzej. Ostatecznie doszła po dziesięciu latach do opowiadania o egzorcyście, który... a z resztą nieważne... i to był bodziec do narysowania "Ao no exorcist". Jednakże autorka wypiera się jakoby to opowiadanie było początkiem jej przygody z tą serią, a jedynie zapoczątkowało pomysł. Jednak nie da się ukryć, że egzorcysta wygląda jak Rin, mały demon jak Kuro, wuj jak połączenie Mehisto z kimś jeszcze, a młoda dziewczyna jak Moiyama. Czytając cały tom nie da się również nie zauważyć pewnego... "recyklingu postaciowego". Z prawie wszystkich opowiadań można wciągnąć postać, która jest później w "Ao no exorcist". Yukio, Shima, wykładowcy w Akademii Prawdziwego Krzyża.

Ale dość tego porównania. Sam tomik jest bardzo przyjemny, szybko się czyta (ja bez wstawiania z łóżka w półtorej godziny go obaliłam), odrywa myśli od rzeczywistości i wciąga. Jak sama autorka wyjaśnia mają to być opowiadania typu "time killer", czyli "zabijaczy czasu" do pociągu, tramwaju i temu podobne. Myślę, że z pewnością spełnią tę funkcję, jak również mogą być dobrym początkiem dla osób, które nigdy nie miały styczności z mangą, czy Panią Kazue Kato. 

Wiosna, Wiosna! Ach, to Ty!

21.03.2015 - Park Szczytnicki, Wrocław

Witam!

Znów trochę mnie nie było, ale to nie dlatego, że znów nie miałam czasu pisać opinii, lecz po prostu nie miałam tym razem czasu na czytanie. Luty - sesja, ferie, wyjazdy. Marzec - w sumie to po prostu nie.

Jest mi bardzo wstyd, że nie miałam czasu na tak ważną czynność i że zawiodłam (znów) moje niewielkie grono "czytaczy" bloga.

Obiecuję, że zaraz jak tylko uda mi się przeczytać kolejną książkę to pojawi się recenzja. W kolejce są trzy książki z "Uczty Wyobraźni", "W drodze na Hokkaido", "O architekturze ksiąg dziesięć" oraz aktualnie jestem w połowie "Pana Lodowego Ogrodu T.1".

Znów czytam PLO, bo jadę na Pyrkon w kwietniu i ma tam być Jarosław Grzędowicz, Maja Lidia Kossakowska (czytałam namiętnie wszystkie jej książki w gimnazjum) i wielu innych. A głupio tak podejść i nie pamiętać połowy powieści, bo czytało się ją dwa, czy trzy lata temu.

Tak czy inaczej - pierwszy dzień wiosny, jak pierwszy dzień Nowego Roku - postanowienia są, teraz tylko je realizować!

sobota, 3 stycznia 2015

"Restauracja na końcu wszechświata"




Tytuł: Restauracja na końcu  wszechświata 
Autor: Douglas Adams
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Autostopem przez galaktykę. Tom 2.
ISBN : 837359423X   

Moja ocena: 8 - rewelacyjna 




Cieszy mnie, że tym razem udaje mi się czytać po kolei tomy jakiegoś cyklu. Zawsze zostawiałam sobie kolejne tomy "na potem", co w ostatecznym rozrachunku kończyło się tym, że mam wiele rozpoczętych serii, które wciąż czekają - nie wiem ile jeszcze będą musiały - na dokończenie. Zatem pamiętajcie: "na potem" znaczy "na nigdy"... lub przynajmniej nie ma co się nastawiać na najbliższą przyszłość...

A jeżeli już o przyszłości mowa. Drugi tom cyklu "Autostopem przez galaktykę" nie zawodzi. Obfituje w nowe, niesamowite (nieprawdopodobne byłoby chyba bardziej adekwatnym określeniem) i prześmieszne sytuacje. Znów odnoszę wrażenie, że autor to wszystko widział, zanotował i wydał. Adams bardzo zręcznie żongluje tematem wszechświata, kosmosu, czas, czasoprzestrzeni itp., które - jak wiemy - nie są łatwe do pojęcia naszym prostym, ludzkim umysłom. Postaci wykreowane w pierwszym tomie wciąż zaskakują, bawią i pozwalają nam się z nimi utożsamić. Świat przedstawiony, niby tak bliski, a tak odległy, nawet o biliony lat świetlnych okazuje się bardzo barwy, mimo iż mówimy tu o kosmosie, który tak z zasady jest...no czarny. Fabuła jest wartka, człowiek nie nudzi się czytając. Można spokojnie oderwać się od rzeczywistości i poszybować hen! daleko w przyszłość, lub jak się okazuje pod koniec książki, również w odległą przeszłość. Po za tym wciąż istnieje wiele nierozwiązanych wątków, a co jeden się rozwiązuje, to inny się komplikuje.

Moim zdaniem, pod przykryciem komizmy sytuacyjnego, postaci, świata i każdego innego występującego w książce, Adams stara się w jakiś sposób odpowiedzieć na dręczące nas pytania. Skąd się wzięliśmy (jeszcze pracują nad odpowiedzią), jak to było na początku Ziemi (okazuje się, że niezbyt fajnie...), od kogo pochodzimy (jeszcze mniej fajnie...) oraz czy to rzeczywiście Bóg nas stworzył (rany! ta odpowiedź jest chyba najmniej fajna!). Książka daje jednocześnie możliwość do miłego spędzenia czasu, rozerwania się trochę, pośmiania, ale w sumie, to i do zastanowienia się. Nie ma co od razu zakwalifikowywać jej do komedii... może to książka z gatunku literatury naukowej zgrabnie ukryta pod osłoną żartu? 

Kończąc, naprawdę polecam cykl "Autostopem przez galaktykę" wszystkim. Nie tylko fanom s-f, ale również i tym, co lubią bestsellery, romanse, czy kryminały, czy cokolwiek innego. Jaki jest minus cyklu? Prawdopodobnie to, że jest straszny problem z kupieniem tych książek, ale od czego są biblioteki!

niedziela, 28 grudnia 2014

"Autostopem przez galaktykę"




Tytuł: Autostopem przez galaktykę
Autor: Douglas Adams
Wydawnictwo: Albatros
Cykl: Autostopem przez galaktykę. Tom 1
Liczba stron: 240
ISBN: 8373592016 

Moja ocena: 10 - arcydzieło 




O książce słyszałam już wiele razy. Tak po prawdzie, to kto nigdy o niej nie słyszał? Niestety jest to równie atrakcyjna co nieosiągalna pozycja. W bibliotekach kolejki, w księgarniach nakład wyczerpany, bo książka wydana dziesięć lat temu, na allegro jedna oferta, na olx itp. brak. Po prostu książka widmo. Ale istnieje jeszcze inna droga i z niej - niestety - musiałam skorzystać. 

Hmm... co mogę powiedzieć? Takie Terry Pratchett tylko w wydaniu s-f, a nie fantastyka. No, może trochę nadużycie, niemniej jednak jest coś wspólnego. Akcja szybka, wartka i fajnie się z nią "płynie". Bohaterów po prostu nie da się nie lubić. Pierwsze...chyba trzy rozdziały umierałam ze śmiechu. Potem już co jakiś czas, ale wciąż pozostawałam w wesołym nastroju. Z resztą to co autor wymyślił, jaki pojazd stworzył, jak łatwo żongluje czasoprzestrzenią... ma się niezbite wrażenie, że Pan Adams tam był, wszystko widział i tylko zdaje relację z tej bajecznie nieprawdopodobnej przygody. Trudno pisać, tak, aby nic nie wyjawić. Można by przytoczyć całą książkę jako jeden, dość długi, kawał.

Książkę polecam ludziom smutnym, którzy mają skopany dzień lub po prostu coś poszło nie tak. Od razu zapomina się o całym świecie i przenosi się na inne planety, z takich, czy innych względów powrót na Ziemię byłby nieco kłopotliwy. Oprócz ludziom w melancholijnym nastroju polecam tę pozycję wszystkim. Naprawdę solidna dawka dobrego humoru bez zagłębiania się w niepotrzebne szczegóły. Czego chcieć więcej, by zrelaksować się przez nadchodzącym rokiem?

Serdecznie polecam. 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...